sobota, 31 października 2020

Memento mori...

                 Foto: Ewelina Maleta


Śmierć przychodzi nieoczekiwanie

Nie wysyła zaproszeń

Nie puka do drzwi


Pustka po człowieku zostaje

Zimna płyta nagrobka

A w oczach bliskich łzy


Ciepły znicz na kamiennym grobie

Dziś ja tato zapaliłam Tobie

Niech płonie ogień do zaświatów

Wśród wyścielanego grobu

Pełnego żywych kwiatów. 


© Ewelina Maleta


Memento mori... 


Death it comes unexpectedly

doesn't send invitations

she doesn't knock on the door


the empliness of man remains

cold grave

tears in the eyes


worm candle on a stone grave

todey I lit for you dad

let a fire burn to the afterlife

among the padded grave

full of live flowers. 


Author: Ewelina Maleta


Memento mori... 


Mort moire ça vient de façon inattendue

n'envoie pas d'invitations

il ne frappe pas à la porte


un vide humain demeure

tombe froide

et les larmes aux yeux


bougie chaude sur une tombe en pierre

aujourd'hui je suis papa. Je t'ai  èclairé

laisse le feu brûler dans  l'audelà

parmi la tombe capitonnée

plein de fleurs vivantes. 


Auteur: Ewelina Maleta






piątek, 30 października 2020

Mateusz...

Masz niełatwą drogę. 

Oczywiste to przecież było. 

Raczej ludzi inteligentnych to nie zdziwiło, 

A Ci co Cię nie lubią 

Wiecznie szemrać będą

I mówić, że robisz to celowo. 

Ech... ludzie nie rozumieją. 

Chcesz tylko chronić tych, 

Którzy są najbardziej narażeni. 

to nie jest łatwe. Nic tego nie zmieni... 


©Ewelina Maleta

środa, 28 października 2020

Jesienna burza

Jesienna burza nastąpiła

Pioruny gromkie rozpuściła. 

Szaleje wicher rozzłoszczony,

Diabłu składa swoje ukłony. 

Tańczy w burzę ile może, 

Czerwień jest w jego kolorze. 

Diabeł walce na ulicach mnoży, 

Później w szpitalu sami chorzy. 

Cóż żeście głupcy robili,

Skakali, syczeli i bluźnili. 

Diabeł zasiał ziarno niezgody

Niebawem w szpitalu będą jego płody. 

Kaszel, duszności, respiratory

Na własne życzenie masz to chory. 

Chory narodzie z głupoty i nienawiści

Życzenie diabła się szybko ziści. 

Wykorzysta cię do swojej roli, 

Zostawi chorego pod szpitalem i s..... li.


© Ewelina Maleta















piątek, 23 października 2020

Jesienna aleja


                     foto: I. M. 


Jesienną aleją do ciebie szłam

Wśród mgły i babiego lata. 

Czerwoną biedronkę na kurtce miałam

W widoku żółto - brązowego świata. 


Słońca mnie lekko muskało po twarzy

Wiatr jednak zimny wiał i złowrogi. 

A mnie się lato, ciepłe lato marzy

Leżak, plaża i opalone nogi.


Samotną aleją do ciebie szłam

Wśród owoców dzikiej róży i jarzębiny. 

Korale czerwieni u twoich bram

I nieuchronne jesieni godziny. 


© Ewelina Maleta

















środa, 21 października 2020

Miłość dojrzała

   
Foto: Ewelina Maleta

Nadal miłość w mym ogrodzie gości

Już nie taka wczesna wiosenna

Tylko dojrzała, jak jabłko czerwone w ogrodzie. 

Nie taka młodzieńcza naiwna

Lecz doświadczona, taka której nic nie pokona. 



Nadal miłość w mym ogrodzie gości

Taka prawdziwa, która wszystko przetrwała

Wiosenne, majowe motyle w brzuchu

Letnie upały gorąca i noce przy blasku księżyca. 

Nadal róża jest piękna i swym urokiem zachwyca. 


© Ewelina Maleta

poniedziałek, 19 października 2020

Płytki - wiersz

        foto: Ewelina Maleta


Płytka za płytką

Płytkę pogania

A za tą płytką

Następna płytka. 

Patrzę przed siebie

A tam same płytki

I właśnie tak powstał

Wiersz - płytki. 

O płatkach które, 

Przy sobie leżały. 

Jedna do drugiej

Się przytulały. 


© Ewelina Maleta

niedziela, 18 października 2020

Kobietą jestem...

  

                    Foto: I. M. 


Kobietą jestem ale jaką?

Potrafię kochać,

czasami szlochać. 

Potrafię lubić, 

czasami coś zgubić.

Potrafię wiele dać,

czasami się bać.

Potrafię być smutna,

a czasem szczęśliwa.

Jestem wierna,

czasami ukąśliwa.

Potrafię być jak cukierek,

czasem piołunem zasmakuję.

Potrafię być przyjacielem

i mam nadzieję, 

że wrogów mam niewiele.

Jestem jak miód,

czasem jak pieprz.

Jestem jak radość, 

czasem jak ból.

Kobieta to ja!

Raz słońce promienne, gorące,

innym razem chmura gradowa, deszczowa.

Jednym słowem kobieta PRZEBOJOWA !

Zmienne nastroje mam, jak większość wszystkich DAM.

© Ewelina Maleta

czwartek, 15 października 2020

Szara jesień

 

           Foto: Ewelina Maleta


Deszczowa jesień, szara jesień, 

jest październik , minął wrzesień. 

Ludzi ogarnia monotonia, brak nadziei, smutek. 

Jesień jest nieprzejrzysta, ponura, brudna 

z wyrafinowaniem, konserwatywna, jest nudna. 


Jesienna szarość to ani biel, ani czerń. 

Jesienna szarość to  ani noc, ni dzień. 

Ludzi ogarnia melancholia i poczucie pustki. 

Jesień to stabilny emocjonalny chłód, 

brak spontaniczności,  a na butach brud. 


Jesienna szarość jest neutralna. 

Kojarzy się z popiołem, pyłem i kamieniem, 

z podeszłym wiekiem, ze srebrem, starzeniem. 

Szarość to życiowa wiedza, obiektywizm i elegancja

rozważność, szacunek, powaga, a czasem szarmancja. 


Deszczowa jesień, szara jesień, kamienna jesień

jest pażdziernik, minął wrzesień. 


© Ewelina Maleta


niedziela, 11 października 2020

Jesienne liście

                 Foto: Ewelina Maleta


Liście jesienne

Liście z drzewa spadają, 

niosą szelest 

i opadłe usychają. 

Zmieniają swe kolory

powoli umierając. 


Liście jesienne

Liście z drzewa spadają

żółte, bordowe i brązowe. 

W deszczu wirują

tańczą na wietrze, 

jesień zwiastują. 


Liście jesienne

Liście z drzew spadają. 

Wiosną nowe urosną, 

Nowe życie zaczynając. 

Koniec i początek. 

Cykle roku wiecznie trwają. 



© Ewelina Maleta




czwartek, 1 października 2020

Mandarynki marzycielki

       Foto: I. Maleta


Dwie kaczuszki w stawie pływały.

Mężów sobie szukały.

Jedna mówi do drugiej:

- Życie jest zbyt długie.

Mężów trzeba nam szukać.

Życia nie można oszukać.

Dzieci by nam się przydały,

żeby z nami pływały.

Byłoby nam weselej

i żyło o lepiej wiele.

Mówi druga do pierwszej:

- Ja chcę mieć życie lżejsze.

Żeby mój mąż był przystojny,

do tego też bogobojny.

Żeby mi dzieci pilnował

i robaczki nam pyszne

na obiad serwował.

Dwie kaczuszki w stawie pływały

i tak o mężach sobie kwakały.

W tę z szuwarów, tam zza trzciny

płyną dwa piękne mandaryny.

Na kaczki dwie spojrzały,

piórka swe poukładały,

w konkury uderzyły,

kaczki swym urokiem zachwyciły.

Kaczki i mandaryny wzięli zaślubiny.

Żyli ze sobą w zgodzie,

a w niedługim czasie

ich pisklęta pływały po wodzie.

 

© Ewelina Maleta